Profil: Arrakin
Komentarze do filmów:
ambitniejszy i tyle:)
Do Grzegoerza najpierw:
nie umiesz opowiadać, i
faktycznie jakbym sugerowała się
opinią taką nie poszłabym. Ale
tak strywializować można KAŻDY
film. A zapomniałeś o
wspaniałych kreacjach czy
świetnym wykonaniu pracy swej
przez operatora. To też się
składa na film. Poza tym
opowieść przedstawiona jest w
sposób wciagający i nie ma tego
uogólniania.To problem
jednostek. Mnie za to ów film
się podoba. Bez patetyzmu,
bohaterstwa i dzielenia postaci
na dobre i złe. Pomysłem filmu
nie jest rozwiązywanie przez
żonę zagadki. Bardzo szybko
można się zorientować co sie
stało. |Problem" to raczej
kwestia zaufania i tego jak
daleko można się posunąć w imię
miłości. JAk ktoś przyzwyczajony
jest do hollywoodzkich produkcji
wyłącznie, na pewno mu się nie
spodobają Pozory i złudzenia.
Ale nie oznacza to że każdemu.
Jak dla mnie jeden z lepszych
filmów i cieszyłabym się aby
nieco było więcej takich niż
kiczów pokroju Gladiator, MAtrix
i innych prościutkich opowieści,
zaprzeczających nieco sztuce
filmowej.
świetne zdjęcia.
Dość tu pusto, a więc
napiszę to co napisałam już na
początku na filmwebie, a więc:
Miałam kilka zastrzeżeń,
otóż nie podobało mi się że
opowiedział synowi co się stało.
Przecież każdy widz poskładał
fakty chyba najpóźniej, kiedy to
siekierą demolował samochód. Nic
już nie należało wyjaśniać.
Tylko...zapomniałam że to
opowieść owego chłopca i
logiczniej jest że on ją zamyka.
Co prawda kilka szczegółów
zmieniłabym, ale one są bez
znaczenia większego. Podoba mi
się ta specyfika kina
nieamerykańskiego (oczywiście
uogólniam) koncentrowania się na
jednostce, tego że w miarę akcji
fabuła wokół niej zaciska się, a
nie rozszerza i nagle film
zyskuje uniwersalne przesłanie.
Dodatkowo- rewelacyjne zdjęcia.
Teraz w pełni dopiero ujrzałam
piękno E.Seignier. Jak na
ironię, bo ma blizny na całym
ciele. A jednak właśnie w tym
obrazie w pełni widać jaka jest
piękna.
Lubię z resztą filmy, przy
których należy myśleć w trakcie
oglądania. Ten do tego
mobilizuje (dlatego zawiodła
mnie strasznie opowieść Marco).
Jeszcze jeden aspekt
bardzo pozytywny: nie ma tu
rozdzielenia na dobro i zło. To
drugie. jakby nie istnieje. Czy
można bowiem winić Marco za to
co zrobił? Zrobił to z ogromnej
miłości, nie mogąc poradzić
sobie ze stratą ukochanych osób.
Czy powodował nim egoizm?
Zapewnił Laurze szczęście. Gdy
widzimy po tylu latach jej
koleżankę, oczywistym się staje,
że gdyby nie on, Laura wciąż
byłaby prostytutką i prowadziła
marną egzystencję.
Tylko...wyjaśnia to już zdanie
na początku: za każdą zmianę
trzeba płacić. Ona płaci, za
odkrycie prawdy.
W tym filmie niesamowita
jest sugestywność. Momentami
mnie przerażał. Przy Urodzonych
mordercach zawsze bawię się
wyśmienicie, emocji nie wywołują
litry krwi. Raczej to czego nie
widać. W każdym razie miałam
podobne odczucia jak podczas
oglądania Okna na podwórze. Tam
zbrodnia przeraża przecież, mimo
że nawet kropla krwi nie jest
ukazana. Tutaj analogicznie.
Choćby po motywie z "operacją"
psa, gdy staje się już do końca
jasne, że to samo chce uczynić
własnemu synowi. Właśnie. I
nawet to nie daje wyroku na
Marco w postaci słowa: "potwór".
Nie jest nim. Usprawiedliwia go
tylko fakt, że mocno kochał,
może uczynił to przez wyrzuty
sumienia także. A jednak...do
czasu gdy żona nie zaczyna
szperać w jego przeszłości,
zapewnia jej szczęście. Daje jej
ogrom uczucia.
Sam obraz...hmm... na
pewno jest to kino ambitne,
momentami artystyczne i
nawet...jak pojawiają się
schematy, są sprytnie
kamuflowane. Ze względu na E.S.
zestawiałam w trakcie z
"Gorzkimi godami". Cóż...nie
jest to, moim zdaniem, ta klasa.
Ale także temat zupełnie inny.
Tam łączyło parę bohaterów
destrukcyjne uczucie i dążenie
do bólu, tu niszczy uczucie
poznanie prawdy. Działa to w
zupełnie innym kierunku zatem.
Podsumowując: film godny
uwagi, wciągający nie tylko ze
względu na treść, lecz także
formę (zbieżna nieco z
niesamowitym obrazem, jakim jest
Otwórz oczy). Jedyne me "ale"
tyczy się właśnie wyjaśnienia
wszystkiego, które jest
zbędne...ale zgodne z przyjęta
formą. Odczułam lekki dyskomfort
spowodowany faktem iż tłumaczy
mi się coś co od dawna jest
oczywiste, jednak aby
zrezygnować można było z tej
sceny, należałoby zmienić
początek i wyciąć wiele
poetyckich przemyśleń. A tego
bym chyba nie chciała.
I na koniec: ogromne brawa
dla Emmanuelle ! Jeżeli
komukolwiek nie odpowiada
specyfika kina nie robionego w
stylu amerykańskim, może
obejrzeć po to tylko aby
podziwiać ową aktorkę. Spisała
się bowiem rewelacyjnie, a duża
w tym zasługa operatora.
Wszelkie jej ujęcia są na prawdę
artystycznie wykonane.
W sumie widziałam obraz
przed chwila, więc oceniając go
na 9, oceniam wrażenia i emocje.
Jeszcze nie potrafię popatrzeć
na niego na trzeźwo i do końca
obiektywnie. Na pewno jednak
jeden z najlepszych obrazów
minionego roku.
pocieszny :)
Filmik nad wyraz zabawny :) I własciwie tylko tak mogę go ocenić, bo nie zirytował mnie, a po prostu wywołam...no właśnie...wysoce obojętne uczucia. Miło siedziało się w kinie i śmiało z tego patetyzmu. Jedna scena za to mnie urzekła, ale to tylko kilka sekund- jeźdzy na tle ciemnego nieba. Świetna!